KP - Page 2 DpyVgeN
KP - Page 2 FhMiHSP


 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

KP

Idź do strony : Previous  1, 2
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 10:42 pm

Eveline (Eve) Farawey
Wiek i data urodzenia:
27 lat -  
Boski rodzic:
Nemezis
Pochodzenie:
Peru, Ameryka Południowa
Staż w obozie:
17 lat
Ranga:
Mieszkaniec obozu
Specjalizacja:
Medyk/Wojownik - lekarz specjalizacja
Megan Fox
Wizerunek

Eve ma ostrą, wyrazistą urodę po matce. Na pierwszy rzut oka wygląda na nieprzyjemnego i aroganckiego zuchwalca, ale niekoniecznie jest to prawdą. Wszystko sprawką genów. Kobieta nie lubi spinać swoich włosów, czasami nawet zdarza się o tym zapomnieć podczas treningów. Eve nosi naszyjniki i kolczyki z kłami wilka, preferuje sztuczne futra, lubi też letnie, lekkie ubranka.    

Charakter

Eve bywa czasami nieznośna i brak jej cierpliwości, potrafi wybuchnąć gniewem nawet z najmniejszego niepowodzenia. Wszystkie porażki bierze osobiście do siebie.

Jest najsprawiedliwszym sędzią pod słońcem, nie znosi winnych niewinnych, oszukiwania, kierowania się uprzedzeniami, osądami. Potrafi być emocjonalna jeśli o to chodzi. Zawsze kieruje się ideałami i godnością, jest tolerancyjna i wolna od stereotypów. Wynika to również z życia dala od cywilizacji.

Nie znosi życia pod dyktando ludzi, których nie szanuje, czy nie uważa za autorytet. Wyznaje zasadę, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Uwielbia swoją matkę Nemezis, ale darzy ją tylko platonicznym uczuciem, ponieważ nigdy jej jeszcze nie spotkała.

Jeśli już kogoś zacznie szanować, jej zachowanie stanie się diametralnie różne; będzie chłonąć wiedzę z roziskrzonymi oczami, uwielbiać swojego idola, stanie się potulnym kociakiem. Istna chodząca skrajność. Będzie również chciała się popisać umiejętnościami.

Eve na pierwszy rzut oka wygląda na dziką, zimną i surową osobę. Z czasem jednak można zauważyć jej jasną stronę, pewną rycerskość w sposobie bycia. Eve podchodzi z ciekawością do innych ludzi, jak do płochliwych zwierzaków. Ludzie lubią jej zainteresowanie swoją osobą.

Post

Ojciec Eve postanowił zostawić malutkie zawiniątko pod drzwiami swojego serdecznego przyjaciela bez żadnych wieści. Nie chciał mieć zanadto obowiązków, zajmować się brzdącem poczętym przez tą piękną, ale dosyć tajemniczą i niebezpieczną kobietę, tym bardziej że ona też nie chciała.
Joe kiedy tylko otworzył drzwi i zobaczył niespodziankę, wiedział już, że tego właśnie się spodziewał. Nemezis miała dziwne upodobanie do niezaangażowanych i dziecinnych mężczyzn, którzy na widok dziecka robili natychmiast w tył zwrot i uciekali w popłochu, zanim w ogóle bogini zdążyła cokolwiek powiedzieć. Co nie znaczy, że dzieci z satyrem miały o wiele gorzej. Co to nie. Joe surowo podchodził do tematu wychowywania dziecka, właściwie “szkoląc go już na herosa” (co znaczy po prostu naukę zielarstwa, technikę tworzenia prymitywnych pułapek i broni, skradania się, survivalu), niż ucząc jakichkolwiek innych wartości.
Mała Eve przypominała z wyglądu swoją matkę modliszkę, jej czarne włosy lśniły w słońcu a skóra opalona i zdrowa jak nigdy. Joe z zapałem czytał jej antyczne mity na dobranoc, nigdy nie gaworzył do niej, ani się z nią nie bawił. Dzieciństwo Evy balansowało pomiędzy ciężką pracą a radosnymi jazdami na konikach. Pomiędzy bieganiem w lesie a żmudnym szukaniem idealnie giętkiej gałązki do stworzenia łuku.
Joe nie pozwalał Evie zasmakować komfortu, lenistwa, jednak z czasem zaczynał obawiać się o umiejętności społeczne dziewczynki, które przecież też były potrzebne w obozie herosów. Skłoniło go to otworzenia stajni dla innych ludzi, którzy chętnie wykupywali lekcje z jazdy konnej. Dzięki temu Eve zaczynała mieć kontakt z rówieśnikami i widocznie służyło jej to, a Joe mógł sobie pozwolić na malutkie luksusy za niewielki zastrzyk gotówki.
Eve rosła na bardzo silną i zahartowaną kobietę, uczyła się coraz więcej o różnych zwierzętach, roślinach, jednak również zadawała pytania i interesowała się tym, co dla Joego było istną głupotą. Zastanawiał się, czemu dziewczynka tak bardzo interesuje się swoimi koleżankami i kolegami, pyta o jakąś głupią szkołę i różne rzeczy, których satyr nie zamierzał jej tłumaczyć. Nieznośne dziecko jednak nie przestało drążyć i biedny starzec postanowił kupić jej po prostu parę książek, musiał również przeboleć, że przez to Eve nie może skupić się na czymś pożytecznym.
Joe również nie miał żadnych trudności, aby w wieku dziesięciu lat oddać dziewczynkę do obozu. Dla niej to znaczyło więcej przygód, więcej dzieci a Joe nie bał się, że się odnajdzie w tym nowym środowisku.
Eve rzeczywiście odnalazła się znakomicie, zwłaszcza jeśli chodzi o treningi. Z kontaktami społecznymi było gorzej, gdyż różniła się od innych dzieci, nie była tak rozbrykana i raczej posępna. No i zazdroszczono jej sukcesów i olbrzymiej wiedzy. Eve nie chodziła do normalnej szkoły, więc dużo rzeczy “normalnych” nie znała, dopiero za sprawą wyrozumiałych przyjaciół nauczyła się korzystać z technologii.
Eve nadal chce poszerzać swoją wiedzę na temat technik walki, spędza dużo czasu waląc w manekiny pod czujnym okiem trenera, którego zaczęła lubić.

Ciekawostki

Eve uwielbia zabawy ruchowe, przebywanie na świeżym powietrzu, rustykalne wnętrza i nieskrępowany, dziki tryb życia. Uwielbia również rywalizować i być najlepszą. Umie tylko to, co wedle jej dziadka było najprzydatniejsze.

Eve jest małomówna ku zdziwieniu wszystkich, odzywa się pomrukami oraz lakonicznymi słówkami. Więcej zatrzymuje dla siebie. Wynika to ze spartańskiego wychowania dokonanego przez jej ukochanego dziadka.

O ile całkiem nieźle radzi sobie w dziczy, to kompletnie nie wie jak zachować się na różnych uroczystościach, w bogatych miejscach, gdzie wymagana jest znajomość etykiety. Czuje się nieswojo w obcisłych, eleganckich ciuchach.

Eve uwielbia zwierzaki i zwierzaki uwielbiają ją. I to wszystkie; węże i pająki również jej niestraszne. Całkiem nieźle idzie jej oswajanie.



Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Pon Lip 26, 2021 10:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 10:45 pm

Kod:
<div class="TRWIH_rules_background"> <div class="TRWIH_rules_title">Ximene Tavares</div><div class="TRWIH_presentation_avatar"><img src="https://i.imgur.com/nz0SqsX.jpeg"/></div><div class="TRWIH_presentation_blockinfos"> <div>Wiek i data urodzenia:</div>33 lata - 15/07/1988<div>Boski rodzic:</div>Enyo<div>Pochodzenie:</div>Rio de Janeiro, Brazylia <div>Staż w obozie:</div>23 lata<div>Ranga:</div>Obozowicz<div>Specjalizacja:</div>Wojownik / Medyk - lekarz specjalista </div><div class="TRWIH_presentation_featuring">Jurnee Smollett</div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Wizerunek</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Trzeba przyznać, że Ximene robi wrażenie już na pierwszy rzut oka. W końcu to kobieta o skórze koloru kawy z mlekiem, mierząca 180cm wzrostu,  Po kilku kolejnych sekundach, jak już wyjdziesz z szoku, dociera do Ciebie, że jej proporcjonalna budowa ciała, jak i dobrze zarysowane mięśnie mogą być źródłem zazdrości nie tylko kobiet, ale i zdecydowanej większości mężczyzn. Trzecią rzeczą, którą zauważysz - choć może też być pierwszą która Cię oślepi jak staniesz pod słońce - to duża liczba złotych, materiałowych, ale i plastikowych ozdób na dłoniach i rękach, szyi, aż po wplecione we włosy metalowe ozdoby. Skoro mowa o włosach, to są one, bardzo długie, przefarbowane na blond, jednak nie bardzo jasny, a taki który wtapia się w kolor jej cery. Do pewnego stopnia przynajmniej. Z lewej strony włosy są ciasno splecione w warkoczyki wzorem antycznych wojowniczek, a przynajmniej tego jak są obrazowane w popularnej kulturze. Całość uzupełnia dosyć mocny makijaż, który niemalże nigdy nie znika, kolczyk w septum, ubrania w jaskrawych kolorach jak jasnżólty lub turkusowy, o ile misja nie wymaga koniecznie jego zmian, do tego pewny siebie chód oraz dosyć agresywne spojrzenie jak i tatuaż duży na plecach przedstawiający karty do gry - 4 królowe w czterech standardowych karcianych oprawach - pik, kier, karo, trefl, w formie nagich kobiet z tatuażami, bronią, motocyklami - blondynka (robiąca różowy balon z gumy do żucia), Latynoska, Afroamerykanka oraz Azjatka, wszystko w bardzo realistycznych i żywych kolorach. Podsumowując zdecydowanie nie dla koneserów klasycznych, łagodnych w obyciu grzecznych kobiet.  Hmm chyba rozczaruje również wielbicieli stonowanego ubioru.  </p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Charakter</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Zapomnij o delikatnej damie zrywającej delikatnie kwiatki o poranku. Standardowe poranki zaczynały się od intensywnych treningów walki. Nie ma nic ważniejszego niż doskonalenie się w walce. Ximene jest w tym bardzo ambitna i wymagająca od siebie. Zawsze uważała, że może zrobić więcej, nauczyć się więcej. Słabość na polu bitwy jest dla niej nie do przyjęcia u siebie samej, tak samo jak u innych.  Kwiatki może i zbiera, ale po to by przyrządzić lekarstwo, lub co bardziej prawdopodobne, truciznę. Nawet w medycynie czy alchemii bardziej docenia ofensywę niż defensywę, choć oczywiście studiuje całą medycynę i alchemię. Jest pragmatyczna, pełna ironii i cynizmu, oraz niezwykle pewna siebie. Tak jak jej matce, tak i Ximene ciężko zaimponowac i zdobyć jej uznanie. Trzeba jednak zauważyć, że jeżeli komuś się to uda, zdobywa bardzo lojalnego sojusznika, gotowego zrobić bardzo wiele dla swoich przyjaciół. Nie ma też dla nich tematów tabu, potrafi szokować tym co mówi. Najlepszy sposób spędzania wolnego czasu, kiedy nie trenowała, nie  zgłębiała medycznej wiedzy, bądź nie była wysłana na zadania, to czynności związane z alkoholem i seksem, często na raz. Sama przyznaje, że nic tak nie podnieca jej jak walka. Potrafi też bardzo długo chować urazy, lepiej więc nie wpaść na czarną listą, bo bywa bardzo pamiętliwa. Swoje obowiązki traktuje poważnie, zawsze stara się doprowadzić swoje zadania do końca.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Post</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>Był wczesny poranek, słońce dopiero wschodziło na horyzoncie, jednak Ximene była na nogach już od dłuższego czasu, jeszcze jak księżyc był wysoko na niebie. Zaczęła od odrobiny relaksu w postaci długiej kąpieli  w wannie, na brzegach, której porozstawiane były kolorowe świeczki. Przez głowę Ximene przeleciała myśl, że jest uosobieniem tezy, że nie wszystko co odblaskowe i kolorowe jest, miłe a przynajmniej niegroźne, kiedy przeleciała wzrokiem po swoich świeczkach. Dobrze. Z uśmiechem na ustach oparła głowę na krawędzi wanny i zamknęła oczy. Nawet kiedy oddawała się takim chwilom zapomnienia, jej umysł krążył wokół kolejnej walki, którą miała stoczyć następnego dnia. W okolicy pojawiła się Naga, a Ximene zgłosiła się na ochotnika, paląc się do wykonania tego zadania.
Wyzwanie w sam raz dla niej samej, czysta walka na miecze. Niewiele rzeczy jest piękniejsze niż szczęk broni. Właśnie bronią trzeba było się zająć, co spowodowało ponowne otwarcie oczu przez Ximene, powolne wynurzenie się i wyjście z wanny. Wytarła się i ubrała w ciężkie, czarne trapery, czerwone skórzane spodnie i żółtą bluzkę o intensywnym kolorze. Miecze, które miała zamiar zabrać ze sobą wybrała już wcześniej. Trzy, gdyby jeden z nich straciła, wszak Naga potrafiła być całkiem wyzywającym przeciwnikiem. Teraz trzeba było się zająć odpowiednim przygotowaniem. Usiadła na krześle przy stole, oświetlonym jeszcze wtedy przez wpadające przez okno światło księżyca, na którym leżały dorodne eksponaty broni białej oraz kilka innych przedmiotów służących do utrzymania tejże broni w dobrym stanie. Ximene wzięła jeden z mieczy oraz kamień służący do ostrzenia i zaczęła skrupulatnie i z wyczuciem zdradzającym fachową wiedzę w tym zakresie prowadzić kamień po ostrzu miecza. Shh, shh. Shh, shh. Charakterystyczny dźwięk rozchodził się po pomieszczeniu, tak bardzo kojący dla uszu Ximene. Można powiedzieć, że nawet wpadła w pewnego rodzaju trans. Czuła olbrzymi spokój, zajmując ostrzem każdego miecza z obydwu strony. Shh, shh. Shh, shh. Nawet nie zauważyła kiedy wzeszło słońce, aż do momentu, kiedy było na tyle wysoko by zacząć razić ją w oczy. Przerwała wtedy ostrzenie, przyszedł czas na ostatni etap przygotowań. Delikatnie, precyzyjnie rozprowadziła na każdy ostrzu przygotowaną przez siebie uprzednio truciznę. Tak, po zakończeniu tej czynności była gotowa do drogi, w którą bezzwłocznie wyruszyła. Wychodząc spojrzała na swoje ulubione, ciężkie bronie. Wiedziała jednak, że w przypadku Nagi najlepiej sprawdzą się miecze.
Pokonując całą trasę, aż do miejsca, gdzie powinna znajdować się Naga przebyła z lekkim uśmiechem na twarzy. Przed walką zawsze odczuwałą podniecenie, które jednak było niczym w porównaniu z tym co będzie po wszystkim. W końcu wypatrzyła potwora. Wyciągając dwa miecze, rzuciła się by zaatakować monstrum. Naga była czujna i odparowała jej ataki. Kolejne chwile to prawdziwy taniec ostrzy, który na początku skończył się draśnięciem Ximene w ramię, a potem po brzuchu, kiedy nie uskoczyła wystarczająco szybko. Ale jej uśmiech tylko się powiększał. Jakby jej własne rany zagrzewały ją jeszcze mocniej do walki. Odparowywała bądź robiła uniki schylając się lub odchylając od ostrzy Nagi, wypatrując możliwości by zadać cios. Taka sytuacja trwała dłuższą chwilę, zdawało się, że in inicjatywa zdecydowanie należy do potwora. Aż w końcu nastąpiła moment przesilenia. Ximene poznała według jakiego wzorca atakuje potwór, która ręka następuje po której - nie było w tym finezji, Naga polegała jedynie na przewadze ostrzy, coś kiedy kiedy miało się okazję wystarczająco długo przyglądać na wzór według jakiego działa, można było obejść. To właśnie miało miejsce teraz. Uchyliła się przed dwoma ostrzami, zamarkowała cios w serce Nagi, który został sparowany, pozostałe ręce szykowaly się do zamaszystych ataków. Wtedy właśnie Ximene wykorzystała drobne, ale zawsze odkrycie się potwora i wbiła ostrze pod kątem w jej szyje i bezlitośnie dociskała, patrząc jak z Nagi uchodzi życie. Była zbryzgana krwią potwora, ale to dobrze. Lubiła ten stan, stan który świadczył o jej waleczności, kunszcie odwadze. Przystąpiła do odcinania głowy potwora i dumna z siebie. z szerokim uśmiechem na twarzy skierowała swoje kroki z powrotem do obozu.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Ciekawostki</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>- Zdarza się jej wtrącać portugalskie słowa do rozmowy;
- Często przeklina;
- Jest dumna ze swojego pochodzenia - zarówno z bycia córką Enyo jak i Brazylijką;
- Kilka jej cech charakteru jak i umiejętności to zasługa miejsca gdzie się urodziła, potrafi na przykład świetnie, i wyzywająco tańczyć;
- Jej muskularne ciało to dla niej prawdziwy powód do dumy, nie wstydzi się je odsłaniać;
- Jej ulubione alkohole to tequila, rum i cachaça (brazylijska wódka z trzciny cukrowej);
- Lubi winogrona i wiśnie, zawsze pilnuje, żeby miała całkiem sporo tych owoców na półmisku;
- Uwielbia seks, nie ma tematów, niektórzy nawet mówią, że jest za ostra, inni, że mają za sobą jazdę życia.
- Treningi walki to podstawa - w tym walki wręcz, szczególnie lubi muay thai i krav magę;
- Uczy się medycyny i alchemii, żeby podnieść swoją wartość jako uczestnika różnego rodzaju misji, najbardziej fascynują ją trucizny;
- Uważa, że bycie skąpanym po bitwie w krwi swoich wrogów, to jedno z najlepszych doświadczeń w życiu;
- Zawsze ładnie pachnie, zazwyczaj mieszanką wanilii i wiśni, to przez olejki, którymi naciera swoje ciało;
- Jest też fanką niezdrowego żarcia jak frytki czy pizze, które potrafi pożerać w środku nocy;
- Ma dobrą głowę do alkoholu;
- Uwielbia mięsne potrawy, szczególnie z sosem BBQ, który ładuje wszędzie. Nie rozumie jak można być wegetarianinem;
- Ulubione kolory to turkusowy, niebieski, pomarańcz i jaskrawy żółty - często je ze sobą miesza, jednak efekt jest oryginalny bądź interesujący, nigdy nie śmieszny;
- Ma aksamitny głos, przyjemny dla ucha;
- Walka ciężkimi broniami, którymi można zmiażdzyć głowę przeciwka - z czego zresztą Ximene nader często korzysta - daj jej największa frajdę;
- Dużo czasu poświęca pielęgnacji i stylizacji włosów - jest dumna z tego jaki efekt osiągnęła;
- Często podśpiewuje sobie 'My body lies over the ocean, so bring my body to me', szczególnie w drodze na misję i tuż przed walką;
- Jest maniaczką filmową, ale i tak najbardziej lubi filmy Hitchcocka;
- Uwielbia grać w pokera, czy to rozbieranego, czy na pieniądze, czy cokolwiek innego i jest w tym dobra, jej twarz nie wyraża wtedy żadnych emocji poza kpiącym uśmiechem.
- Drwiące uśmiechy to w ogóle całkiem często rozsyła.
- Nienawidzi przegrywać, nie odpuszcza na przykład zakładów z kimś;
- Z początku myślała, że medycyna i alchemia nie będą jej ciekawić, teraz jednak naprawdę je polubiła i chętnie zgłębia wiedzę z tych obszarów jak i aktywnie działa. Uważa praktycznie pomaganie innym za wyjście trochę poza swoją naturę i strefę komfortu, coś co musi i chce zrobić by być bardziej przydatną jednostką.
- W medycynie specjalizuje się w toksykologii.</p></div></div>


Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Sob Lip 31, 2021 6:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 10:48 pm

Calypso Bakirtzis
Wiek i data urodzenia:
38 lat -
Boski rodzic:
Ares
Pochodzenie:
Drama, Grecja
Staż w obozie:
10 lat
Ranga:
Obozowicz
Specjalizacja:
Wojownik
Katie McGrath
Wizerunek

Cal ma niecały metr osiemdziesiąt i atletyczną sylwetkę. Jej skóra nie łapie szybko słońca. Kobieta nie posiada absolutnie żadnych piegów czy znamion, za to bogata jest w mniejsze i większe blizny na niemal każdej części ciała. Posiada dość regularne rysy twarzy, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym. Prosty nos, szerokie brwi wygięte w delikatny łuk, spojrzenie bez wyrazu w kolorze czerwonawego brązu. Czarne włosy na ogół spina w wysoki kucyk, z którego wypadają na twarz pojedyncze pasemka. Preferuje prostą odzież, nie krępującą ruchów, zaś jeśli chodzi o barwy to dominuje zdecydowanie czarny, z ewentualnymi domieszkami ciemnych odcieni czerwieni i zieleni.

Charakter

W oczy rzuca się dziwne wyobcowanie, zagubienie, chłód. Zdystansowana nie tylko charakterem, lecz także bolesnym przeżyciem, ma duże trudności w rozmowie, relacjach, wyrażaniu siebie. Kotłujące się wewnątrz emocje rzadko dają upust w afekcie, przez co może uchodzić za absolutnie nieczułą. Brak wyczucia kompensuje należytą etykietą, która niezwykle kontrastuje z momentami emocjonalnych wybuchów. Tak to się z Cal dzieje, że gdy nakumuluje się w niej wystarczająco dużo, niczym wulkan wybucha frustracją przekutą w złość i agresję.
Kobieta na nowo układa swoje priorytety i wartości. Teraz, gdy odnalazła swoje imię oraz korzenie, skupi się na odzyskiwaniu całej reszty swojej osoby. Chce się dowiedzieć jaka była, co ją motywowało, co było dla niej ważne. Usilna chęć odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące przeszłości odbiera jej jednak umiejętność skupienia się na chwili lub pomyślenia o przyszłości.
Aktualny kodeks moralny Cal jest dość luźny jak na przeciętnego człowieka z cywilizacji zachodniej. Ma wysoki poziom tolerancji przemocy, nie wzrusza ją zupełnie łamanie jakiegokolwiek prawa. Mimo tego ma w sobie ziarno empatii i współczucia, a także nie popiera bezsensownego znęcania się nad słabszymi.
Między szpitalem a powrotem do obozu odkryła w sobie pasję do gotowania. Wykonanie nawet najprostszej potrawy jest dla niej dużą dozą relaksu. Tak jak w Japonii potężnie celebrują parzenie herbaty, tak Cal rytualnie smaży jajko.

Post

Kim jestem?
To pytanie krążyło kobiecie w głowie odkąd tylko powróciła do niej świadomość. Rzeczywistość wąskim strumieniem objawiała coraz to gorsze wieści, a wiele wciąż pozostawało tajemnicą.
Siedemnaście lat temu została przywieziona do szpitala w ciężkim stanie. Życie leniwie opuszczało zniszczone ciało, aż okazało się to dla niego niemożliwe i pozostało tak w stanie zawieszenia. Kalejdoskop pór roku odliczał kolejne lata, które wraz z utratą nadziei zapowiadały coraz czarniejszy scenariusz ewentualnego powrotu. Utrzymywana była w śpiączce przez tak długi czas, gdyż z powodu swoich ponadprzeciętnych zdolności regeneracyjnych stała się pewnego rodzaju legendą wśród okolicznych lekarzy.
Siedemnaście lat temu opuściła obóz bez zamiaru powrotu, czym tylko sprowadziła na siebie zgubę. Kilka tygodni wolności okupiła dekadą snu, który pozbawiony był obrazów i przeżyć. A po przebudzeniu miała wrażenie, że minęła zaledwie kilka chwil.
Nowy rozdział był białą kartą. Zaczynała od absolutnego zera – ćwiczenia z trzymania łyżki w dłoni, nauka chodzenia, przypominanie brzmienia własnego głosu. Chociaż ciało z miesiąca na miesiąc powracało do dawnej świetności, umysł wciąż stał w miejscu. Nie pamiętała co ją spotkało, nie pamiętała gdzie mieszka, nie pamiętała kim jest. W samotnym cierpieniu skupiła się na walce z fizycznością, by jak najszybciej wyruszyć w wędrówkę odnalezienia siebie.
Minęły równo dwa lata, odkąd zakończyła leczenie. Leżała w łóżku, znów w obozie. Szczęśliwe zrządzenie losu sprowadziło ją do miejsca, które było dla niej domem, lecz o tym pamięć spłukała się podczas dekady snu. Powtarzała wielokrotnie w myślach swoje imię, odzyskane niczym najdroższy klejnot rodowy. Powtarzała, by tym razem nigdy nie zapomnieć.
Wstała szybko, pragnąc kontynuować obraną sobie misję – pozbierać okruchy pamięci po sobie rozsypane po całym obozie.

Ciekawostki

– Jej imię z greckiego oznacza "tą, która się chowa", zaś nazwisko kotlarza, twórcę naczyń i urządzeń miedzianych.
– Przed wypadkiem znacznie lepiej potrafiła kontrolować swoje emocje. Nie była też społeczną amebą.
– Podczas pobytu w obozie nie była specjalnie popularna, nie wyróżniała się też niczym. Jeśli ktoś ją mógł pamiętać, to jako samotniczkę skupioną na treningach i niegrzeczne, buntownicze dziecko.
– Odeszła z obozu, gdyż miała dosyć takiego stylu życia i tęskniła za rodzinnymi stronami.
– Wypadku właściwie mogła się spodziewać jako heros poza obozem, ale co zrobisz.
– Wyznaczony do obserwowania jej opiekun uratował ją od jeszcze gorszego losu ściągając ją do najbliższego szpitala. Niestety gdy tylko jej życie zaczynało wracać do normy po śpiączce, sam zginął, nim miał okazję pomóc Cal odnaleźć siebie. Obóz zgubił jej ślad na dłuższy czas, lecz w końcu odnaleźli ją i zaproponowali powrót, na co się zgodziła.
– Nie wie czemu, ale ciągnie ją do europejskich ubrań ze schyłku XIX wieku.
– Nie ogarnęła jeszcze wszystkich zmian jakie zaszły na świecie od czasu jej wypadku.
– Przechowywany podczas jej nieobecności w obozie prezent od ojca – broń biała o długiej, prostej i jednosiecznej głowni; posiada ząbki po obu stronach w pobliżu jelca; jelec niewielki; rękojeść nieozdobiona; broń do użytku jedno- i dwuręcznego. W stanie spoczynku zaklęta w wisior o kształcie zwierzęcego kła.
– Zupełnie nie identyfikuje się ze swoim wiekiem, przy czym biorąc pod uwagę punkt powyższy, często czuje się wręcz jeszcze starsza, niż jest.
– Takie mini-kalendarium dla podsumowania:
0-11 lat -> z matką w Grecji
11-21 lat -> w obozie
21 lat -> ucieczka do rodzinnej Grecji i wypadek
21-31 lat -> śpiączka
31-36 lat -> rehabilitacja i mieszkanie w szpitalu (ze względu na swój stan psychofizyczny i brak kogokolwiek, kto mógłby się nią zająć, nie mogła pozwolić sobie na mieszkanie poza szpitalem)
36-38 -> odzyskiwanie autonomii i poszukiwanie siebie
38 -> powrót do obozu



Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Pon Lip 26, 2021 10:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 10:51 pm

Kod:
<div class="TRWIH_rules_background"> <div class="TRWIH_rules_title">Balthazar MacGrioghair</div><div class="TRWIH_presentation_avatar"><img src="https://i.imgur.com/5mWps7o.jpg"/></div><div class="TRWIH_presentation_blockinfos"> <div>Wiek i data urodzenia:</div>38 Lat - 14/04/1983<div>Boski rodzic:</div>Thor<div>Pochodzenie:</div>Szkocja, Highlands<div>Staż w obozie:</div>23 Lata (+ 5 lat poza obozem)<div>Ranga:</div>Obozowicz<div>Specjalizacja:</div>Trener/Mechanik </div><div class="TRWIH_presentation_featuring">Charlie Hunnam</div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Wizerunek</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Trudno powiedzieć by Balthazar jakoś szczególnie wyróżniał się na tle innych herosów. W końcu wszyscy obozowicze odziedziczyli po swoich rodzicach nie tylko moce, lecz również pewne cechy wyglądu. Przy wzroście 184 cm nie jest ani najniższym, ani też najwyższym wśród swoich rówieśników. Atletyczna budowa ciała świadczy o rygorystycznych treningach nastawionych na sprawność fizyczną niźli na czystą siłę. Tym, co odróżnia tego bohatera spośród innych są jasne blond włosy, zazwyczaj krótsze niż dłuższe oraz kasztanowe oczy, przybierające barwę błękitu wpadającego w stal, gdy górę bierze charakter odziedziczony po ojcu. Jak na doświadczonego herosa przystało, jego ciało zdobi galeria blizn. Ciętych, szarpanych, palonych. Choć większość z nich jest stosunkowo drobna i zauważalna dopiero w dobrym świetle bądź pod palcami, nosi trzy, które wyróżniają się na tle reszty. Jest to duża blizna po ugryzieniu biegnąca od szyi, przez klatkę piersiową z powrotem do obojczyka wraz z bliźniaczą wersją po stronie pleców. Kolejne dwie biegną po ukosie od połowy pleców do bioder w lustrzanym odbiciu po obu stronach. Wyraźne ślady po pazurach. Jego ciało zdobi również potężny tatuaż na plecach przedstawiający Yggdrrasil. Ubiera się zazwyczaj dość luźno. Można go najczęściej zobaczyć w jakimś tshircie, zwykłych spodniach oraz lekkich butach do biegania. Co nie znaczy, że nie potrafi się dobrze ubrać. Po prostu w obozowych realiach stawia na wygodę. </p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Charakter</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Balthazar ma pewne problemy z utrzymywaniem znajomości. Samo nawiązywanie ich zazwyczaj nie jest dla niego problemem, jednak jego charakter na dłuższa metę potrafi skutecznie zniechęcić. Wraz z mocami odziedziczył po ojcu dość dużą dozę arogancji oraz duże pokłady szyderczego poczucia humoru. Część z tego była jego mechanizmem obronnym z dzieciństwa, za którym krył swoje kompleksy, aczkolwiek z wiekiem stało się to po prostu częścią jego charakteru. Zawsze był znany jako ten zuchwały, uważający się za lepszego od innych, choć w rzeczywistości nie do końca tak było. Podchodził do tego z dużą dozą poczucia humoru, jednak wszyscy brali go zbyt na poważnie. Pomimo tego nigdy nie można mu było zarzucić braku sumienności względem swoich obowiązków. Każda jego przechwałka była poparta faktem. Trening z nim nigdy nie należał do najłatwiejszych, a podejmowali się go tylko najodważniejsi herosi. Pokłady agresji, które w sobie magazynował, a upust dawał tylko na misjach czasami dawał o sobie znać również podczas treningów. Podopieczni musieli być na to przygotowani. Mając naprawdę kiepskiego ludzkiego ojca pokładał wszelkie nadzieje na ojcowską miłość ze strony Thora. Podczas swoich podróży gorzko przekonał się o tym, że bóg nawet nie poświęci mu swojej uwagi. Dzisiaj, nie mając już żadnego z rodziców nie szuka ciepła domowego ogniska. Powrócił do obozu, jedynej namiastki tego, co ktoś mógłby nazwać rodziną.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Post</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>Balthazar powoli dorastał już do decyzji o zaprzestaniu prób kontaktu ze swoim boskim ojcem. Po pięciu latach wędrówek po Szkocji, Skandynawii, Islandii oraz Alasce miał już dość. Uganiał się za każdym potężnym sztormem, każdą zmianą pogody w której mógł maczać palce sam Thor, jednak nie usłyszał nawet szeptu na wietrze. Żył nadzieją, że jeśli opuści obóz, a wraz z nim innych herosów, rodzic postanowi objawić mu się z dala od wścibskich oczu reszty gawiedzi. Robił wszystko, co świadczyło by o tym, że jest godzien tego zaszczytu oraz ojcowskiej miłości. Nie uciekał przed potworami, które czyhały na jego życie poza bezpieczną barierą. Przypłacił to wieloma bliznami, prawie śmiertelnymi ranami, lecz nadal nic. Żadnego znaku, że jest dla ojca czymś więcej niż źdźbłem trawy na łące w midgardzie.
Siedząc w małej drewnianej chatce pośrodku niczego kontemplował, co robić dalej, gdy jego komórka zawibrowała na pobliskim stoliku. Zasięg był tutaj dość słaby, nie pozwalał na rozmowy, ale nie zatrzymywał kolejnych promocji od operatorów. Ten sygnał został zignorowany. Blondyn podszedł do czajnika by zalać sobie herbatę, gdy komórka raz jeszcze dała o sobie znać. To wysoce nieprawdopodobne by dostać dwie wiadomości o istniejących promocjach jedna po drugiej, więc musiał być to ktoś znajomy. Nie będąc w nastroju do pogawędek ta wiadomość również została zignorowana. Usiadł na kanapie odchylając głowę do tyłu na ciężkim wydechu.
Telefon zawirbował raz jeszcze i kolejny, znów. Zaczynało to przypominać przychodzące połączenie.
- Co do... - warknął niezadowolony odstawiając herbatę i sięgając po telefon.
Zamarł w bezruchu operując jedynie kciukiem gdy odczytywał kolejne wołania o pomoc swoich podopiecznych z obozu. W pierwszej chwili to wszystko wydawało mu się tak skrajnie niemożliwe, że to musiał być jakiś okrutny żart. Kto mógłby zaatakować obóz? Nie wyobrażał sobie by jakieś monstrum przekroczyło barierę. Wszystko to było tak cholernie niespójne. Na wyświetlaczu pokazała się wiadomość o nieodebranym połączeniu oraz nagranej wiadomości. Bez zastanowienia nacisnął przycisk by ją odsłuchać. Z zapartym tchem przyłożył telefon do ucha. Przez chwilę nie było słychać niczego, dopiero po kilku sekundach coś wybuchło, słychać było jakieś krzyki, buchający ogień oraz w końcu głos jego podopiecznej.
- Bal, nie wytrzymamy długo, musisz wrócić, proszę, błagam! Mordują nas! Nie damy rady! Ba-!
Połączenie zostało nagle przerwane. Balthazar poczuł zimną stróżkę potu spływającą po jego skroni. Nie było opcji by zdążył na czas, chyba, że...
Zerwał się na równe nogi, przeskoczył kanapę i rzucił się do drzwi. Otworzył je z takim impetem, że wyleciały z zawiasów uderzając o ścianę. Wybiegł wprost w środek burzy śnieżnej. Podmuchy wiatru nawet jemu utrudniały stawianie kolejnych kroków. Stanął w odległości kilku metrów od chatki unosząc dłonie ku górze.
- Ojcze, musisz wiedzieć, co się dzieje! - krzyknął ile tchu w klatce piersiowej - Nie chciałeś mi się ukazać, może nie byłem godzien, ale nawet ty nie możesz spokojnie patrzeć, jak ktoś atakuje obóz! Oni tam giną, muszę im pomóc! Nie proszę o twoją interwencję, jedynie o przejście! Otwórz dla mnie Bifrost, ześlij pegaza, cokolwiek! Proszę! Błagam! - wykrzyczał na całe gardło padając na kolana w geście uległości, którego nikt inny wcześniej od niego nie uświadczył.
Z pochyloną głową oczekiwał na jakiś znak od swojego boskiego rodzica. Liczył, że zamieć ustanie, usłyszy dźwięk skrzydeł bądź światło tęczowego mostu, ale nie działo się zupełnie nic. Naprawdę chciał wierzyć, że jego prawdziwy ojciec będzie lepszy od tego, którego zaserwowało mu życie, lecz znów się mylił.
- Chuj z Tobą...
Zgrzytając zębami ze złości uderzył obiema pięściami w ziemię krusząc lodową pokrywę gleby. Nie zamierzał dłużej czekać na łaskę boską. Przekonał się już ile jest wart dla wielkiego Thora.
Podniósł się z kolan, splunął z wiatrem po czym zebrał wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy ze swojej chaty by ruszyć w podróż do najbliższego lotniska. Niestraszna była mu zamieć śnieżna czy niska temperatura. Potrafił sobie z tym poradzić. Miał tylko nadzieję, że to wszystko ustanie do czasu aż dotrze na miejsce. Oszaleje, jeśli będzie musiał czekać kilka godzin zanim niebo znów stanie się przejrzyste.
Był jednym z pierwszych, którzy pojawili się w obozie po ataku. Pochował wszystkich swoich podopiecznych, po czym bez słowa zajął się pomocą w odbudowie. Od tej pory nie opuszczał zbyt często obozowej bariery. Powrócił do swoich obowiązków trenerskich, skutecznie odmawiając przyjęcia na siebie dodatkowych obowiązków jak dowódca dywizji ze względu na swój znaczący starz.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Ciekawostki</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>- Jego darem od ojca jest srebrny wisiorek z młotem Thora, który zmienia się w parę kastetów zakończonych ćwiekami, zdobionymi wydarzeniami z nordyckiej sagi, gdy sobie tego zażyczy.
- Uchodzi za samotnika, chociaż prawda jest taka, że nie każdy radzi sobie z jego specyficznym poczuciem humoru.
- Krążą plotki, że nie opuszcza murów obozu przez blizny, z którymi wrócił ostatnim razem, jednak prawda jest zupełnie inna.
- Jak przystało na potomka nordyckich bogów, ma dość dobrą głowę do alkoholu, aczkolwiek raczej od niego stroni.
- W sekrecie wymyka się z obozu, gdy tylko jakaś burza znajduje się w pobliżu. To go uspokaja.
- Uwielbia wszelkie słodkości i potrafi się nimi napychać na kilogramy.
- Nigdy nie rozmawia o swojej rodzinie, jest to dla niego temat tabu.
- Bardzo wymagający jako trener, lecz uchodzi za dobrego mentora.
- W wolnych chwilach lubi coś zmajstrować w warsztacie, chociaż sama elektronika nie jest jego mocną stroną.
- Zna 4 języki: Szkocki, angielski, norweski oraz islandzki</p></div></div>


Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Sob Lip 31, 2021 11:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 10:57 pm

Kod:
<div class="TRWIH_rules_background"> <div class="TRWIH_rules_title">Killian Torres</div><div class="TRWIH_presentation_avatar"><img src="https://i.imgur.com/X35I2U6.png"/></div><div class="TRWIH_presentation_blockinfos"> <div>Wiek i data urodzenia:</div>33 lata - 01/07/1988 <div>Boski rodzic:</div>Bragi<div>Pochodzenie:</div>Maldonado, Urugwaj <div>Staż w obozie:</div>23 lata<div>Ranga:</div>Obozowicz<div>Specjalizacja:</div>Mechanik / Medyk - lekarz nauczyciel </div><div class="TRWIH_presentation_featuring">Ryan Guzman</div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Wizerunek</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Urugwajczyk jest brunetem o piwnych oczach i sympatycznym spojrzeniu, które jest dosyć mylące z racji jego charakteru. Jego twarz z reguły pokrywa kilkudniowy zarost, acz nie jest to regułą i zdarza mu się golić na zero. Choć jest z Urugwaju, nie przypomina typowego mieszkańca Ameryki Południowej. Jedynie rysy twarzy zdradzają jego pochodzenie, karnację ma już bliższą typowemu Europejczykowi. Jak niemal każdy heros, ma atletyczną budowę ciała z odpowiednim zarysem mięśni, nie jest jednak typowym pakerem, który nic tylko przesiaduje na siłowni. Nie posiada na swoim ciele żadnych tatuaży ani też żadnych znaczących blizn z wyjątkiem jednej w okolicy kości ogonowej. To pamiątka po walce z minotaurem, który poczęstował go swoim toporem i niemal nie doprowadził do paraliżu Killiana. Na szczęście został zoperowany dość szybko i sprawnie, aczkolwiek blizna po cięciu pozostała. Nosi się schludnie, aczkolwiek lubi też mieć wygodne rzeczy na sobie z racji prac w warsztacie, dlatego też często da się go spotkać w ubraniach casualowych, dresach czy nawet nieco zabrudzonych koszulkach.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Charakter</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Killian jest introwertykiem, zatem jego największy problem to relacje interpersonalne. Już jako młody chłopak wykazywał niewielkie chęci w poznawaniu innych, a wraz z kolejnymi wydarzeniami jego życia, zanikały one jeszcze szybciej. W końcu dotarł do momentu, kiedy jest na uboczu całego życia obozowego i tak naprawdę w całości poświęca się swoim zajęciom, głównie dłubaniu w elektronice i programowaniu. Jest osobą bardzo smutną, która zatraciła niemal całą radość z życia po śmierci swoich dwóch przyjaciół w obozowej bitwie. Nie jest jednak niemiłym skurwielem, który wszystkich wokół obraża i zniechęca do siebie. Życie niemal go wykończyło i teraz jego jedynym zajęciem jest praca na rzecz obozu, która objawia się we wspomnianych wcześniej elektronikach oraz programach komputerowych. Z reguły jest bardzo oszczędny w słowach, ale dla kilku osób robi pewne wyjątki i jest w stanie nawiązać z nim czasem nawet ciekawe dyskusje. Jego życie uczuciowe jest na tym samym etapie co towarzyskie: marnym. Zakochał się raz i to jeszcze jako nastolatek, w dodatku do dziś żałuje, że rozstał się z tą dziewczyną. Z czasem jednak przywykł do tego i tak naprawdę ten żal został wyłącznie w podświadomości, bo Torres pogodził się z takim stanem rzeczy. Z racji swojej małomówności jest trudny w obyciu, ale jeśli ktoś poświęca mu dostatecznie dużo uwagi, jest w stanie wyciągnąć z niego całkiem sensowne odpowiedzi. Poza tym jest też freakiem komputerowym i uważa się za jednego z najlepszych obozowych mechaników: potrafi naprawić niemal wszystko.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Freeform</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>- W obozie jest z przerwami od 23 lat. Miał kilka słabszych okresów w życiu, które wywarły na nim decyzje o tymczasowym opuszczeniu kampusu.
- Kiedyś dużo chętniej uczestniczył w misjach, teraz stara się robić tego jak najmniej.
- Początkowo wzbraniał się od nauki medycyny, ale dzięki odpowiedniej motywacji stał się przyzwoitym medykiem.
- Zakochał się raz jako nastolatek i odtąd jeśli był w jakimś związku, to było to tylko na pokaz, sztuczne.
- W bitwie z synem Tartaru zginęła dwójka jego najlepszych przyjaciół. Przez to jeszcze bardziej zamknął się w sobie.
- Mimo krwi Bragiego, średnio idzie mu gra na jakimkolwiek instrumencie. Udaje, że potrafi grać, ale tak naprawdę manipuluje dźwiękami za pomocą audiokinezy, zamiast grać wyłącznie za pomocą swoich zdolności artystycznych. Wie o tym niewiele osób.
- Bardzo lubi zajmować się wszystkimi rzeczami z szeroko pojętą mechaniką: naprawi każdy sprzęt elektroniczny, każdy pojazd, a nawet przeprowadzi udaną inspekcję hydrauliczną. Poza specjalizacją w elektronice i programowaniu, jest też zatem złotą rączką.
- Lubi też malować, aczkolwiek ma tendencję do tego, by zaraz po stworzeniu obrazu zniszczyć go, jakby nie chciał, by ktokolwiek zobaczył jego artyzm.
- Jest Nordem, którego fascynuje w pewien sposób kultura Greków. Gdyby nie udowodnione powiązanie z Bragim myślałby, że jest synem Apolla.
- Przez lata swojego pobytu w obozie nawiązał kilka głębszych relacji, w tym taką polegającą na rywalizacji. Jednak odkąd jego rywal w programowaniu skupił się na swoim życiu prywatnym, jakoś stracił zacięcie do jakiejkolwiek formy konkurowania z innymi.
- Jest świetnym kierowcą, ale bardzo rzadko decyduje się jeździć z racji przebywania w obozie niemal 24/7.
- Uzależniony od napojów energetycznych oraz izotoników. Bez tego ani rusz.
- W przeszłości był też wojownikiem, którego wysyłano na różne misje. Pewnego razu zaatakował go minotaur, który wbił topór w jego plecy, co niemal doprowadziło do paraliżu Torresa. Na szczęście szybka interwencja medyczna pozwoliła na uratowanie jego ciała, a po samym starciu została blizna w dole pleców, centymetr od kości ogonowej po prawej stronie.
- Słucha bardzo dużo muzyki, co pozwala mu się lepiej skupić. Nieważne czy coś reperuje, programuje czy nawet gotuje.
- Jeśli chodzi o umiejętności kulinarne, może się pochwalić wieloma sukcesami. Swego czasu pracował nawet w obozowej restauracji. Wiele się tam nauczył od innych herosów. Teraz gotuje już tylko dla siebie.
- Cały czas ma wątpliwości, czy dalej chce żyć w obozie. Już kilka razy na krótki okres go opuszczał i nawet spodobało mu się ludzkie życie. Zastanawia się cały czas nad otworzeniem swojej firmy IT gdzieś w Stanach Zjednoczonych.
- Sam wyremontował swoje mieszkanie, które bardziej odpowiada jego potrzebom.
- Kiedyś miał psa, którego bardzo kochał. Niestety z racji podeszłego wieku czworonoga i poważnej choroby towarzyszącej, trzeba go było uśpić. Od tego czasu Killian nie myśli o żadnym zwierzaku, bo nie wie, czy miałby dostatecznie dużo siły, żeby raz jeszcze przeżyć coś takiego.
- Ma bardzo niski, niemal radiowy głos na co dzień. Dla występów artystycznych potrafi go jednak modulować, dzięki czemu potrafi brzmieć jak najlepsi wokaliści świata. Za samym śpiewem jednak nie przepada, dlatego też rzadko można usłyszeć od niego jakieś piosenki.
- Od ojca otrzymał bransoletkę, która zmienia się w łuk wraz z kołczanem pełnym strzał.</p></div></div>
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 11:01 pm

Kod:
<div class="TRWIH_rules_background"> <div class="TRWIH_rules_title">Aida Gongora</div><div class="TRWIH_presentation_avatar"><img src="https://images2.imgbox.com/df/a3/CsqWS5e4_o.png"/></div><div class="TRWIH_presentation_blockinfos"> <div>Wiek i data urodzenia:</div>33 lata - 26/01/1988<div>Boski rodzic:</div>Gullveig<div>Pochodzenie:</div>Placencia, Belize<div>Staż w obozie:</div>23 lata<div>Ranga:</div>Mieszkaniec obozu <div>Specjalizacja:</div>Wojownik / mechanik</div><div class="TRWIH_presentation_featuring">Jessica Alba</div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Wizerunek</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>175 cm i 58 kilogramów. Niewiele? Faktycznie można tak na to spojrzeć, ale przecież to były praktycznie same mięśnie, bo Aida bardzo dbała o swoją sylwetkę - a raczej o to, by zawsze być w najlepszej kondycji z racji walki. A tych przecież w ich życiu nie brakowało. Poza tymi dwoma podstawowymi cechami w oczy rzuca się jeszcze kilka innych rzeczy. Cera, przyjemnie ciepła kojarząca się ze złocistym piaskiem. Długie, zadbane, brązowe włosy, które w zależności od światła oraz pory roku wydają się ciut jaśniejsze bądź ciemniejsze, delikatnie kręcone jakby nie były pewne swojej formy. Oczy, duże, ciepłe i brązowe bijące sympatyczną aurą, co jest dość złudne. Uśmiech, piękny i duży, który kształtne usta idealnie podkreślają. Pomimo swego charakteru, zdarza jej się uśmiechać dość często. Aida posiada kilka tatuaży, co w pierwszej chwili nie pasuje do wyglądu "dziewczyny z sąsiedztwa", a jednak gdy pozory opadną, okazuje się, że idealnie się w nią wpasowują. Ponadto posiada bardzo dużo blizn, bardzo dużo. Małych i dużych, po walkach i potworach, po broniach i innych wydarzeniach z jej życia. </p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Charakter</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Konfliktowa nieco bardziej, jak pozostali herosi, bo właśnie to odziedziczyła po swojej matce. Chyba jedyne, co po niej ma. Konfliktowość jednak to nie jest cecha, która rzuca się w oczy, z racji jej wycofania. Nie jest introwertykiem, z całą pewnością duszę ma ekstrawertyka, czego jednak nie pokazuje praktycznie nikomu i nigdy. Skrzywdzona za dziecka jej dusza została zamknięta w klatce, z której uwolnić się nie potrafi. Spokojna, chłodna, oschła wręcz momentami. Nie potrafi "w relacje międzyludzkie" o większych uczuciach nie mówiąc. Nie umie kochać, nie umie się przyjaźnić. Są ludzie, których lubi, ale gdy czuje silniejsze zaangażowanie, potrafi się wycofać i wręcz uciec bojąc się tego, co jej nieznane. Potrafi jednak jak niemal każdy żartować i się pośmiać, może nie jest duszą towarzystwa, ale w luźnych relacjach potrafi być naprawdę fajna i kontaktowa. Kiedy jednak nadepniesz jej na odcisk, nie ma zmiłuj. Zmienia się w twojego najgorszego wroga, który nie spocznie, póki się nie zemści. Zdolna do wszystkiego, by bronić siebie czy niewinnych dzieciaków. Uprawiasz bullying wobec młodych półbogów? Masz pewnego wroga. Czy była zakochana? Nie wie, podejrzewa, że raz to mogło być to, ale... uciekła gdzie pieprz rośnie.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Freeform</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>✓ Pierwsze jej 10 lat życia było koszmarem. Odkąd pamięta była bita, lana wręcz po czym ma blizny na całym ciele. Jej życie to siniaki, krwiaki i blizny. Najwięcej ma w kształcie małego trójkąta, gdy ojciec przypalał jej skórę prętem, którego często używał w swojej pracy.
✓ Kilkukrotnie próbowała uciec, ale żyjąc na wyspie, w wiosce w dodatku to nie jest takie proste. Na wyspie wszyscy się znali, więc nie przeżyła w tej kwestii żadnego szoku jeżeli chodzi o obóz.
✓ Raz próbowała nawet powiedzieć turystom o swojej sytuacji, ale skończyło się na tym, że ich pomoc polegała na wezwaniu lokalnej policji. Ci z uśmiechem powiedzieli, że pomogą i zaprowadzili Aidę do domu po drodze jeszcze mówiąc jej, że musi słuchać ojca i problemów mu już nie sprawiać. A w domu co? Wpierdol stulecia.
✓ Chociaż swój dom uważa za ładny, to prawdopodobnie przez przeszłość już nigdy nie postawi nogi w Placencii.
✓ W dniu dziesiątych urodzin w ramach prezentu dostała prętem po głowie. Jak zwykle poszła do właściciela małego hoteliku, który ją opatrzył, a potem powiedział, że może wyjechać. Aida nawet go nie słuchała, powiedziała mu, że ma natychmiast ją zabrać, a z ojcem niech robią co chcą - mogą nawet powiedzieć, że wpadła między skały i się roztrzaskała. Tak naprawdę dopiero w samolocie dowiedziała się o półbogach i swojej matce. Gratuluję doboru człowieka, Gullveig!
✓ Od bycia bitą do bycia bitą? Tego nie przewidziała i jako właśnie 10-latka przeszła nieudaną próbę samobójczą. Trening od początku do końca po jej podleczeniu psychicznym był prowadzony przez jednego człowieka, który potrafił sprytem, a nie siłą wymusić na niej wybudzenie potencjału. Miał podejście, trzeba mu to oddać.
✓ Później z biciem nawet się polubiła, pewnie dlatego, że to jedyne, czego zasmakowała w życiu, poza praniem, sprzątaniem i gotowaniem.
✓ Od matki w prezencie dostała ukryte ostrze schowane we frotce do włosów, o której zapominała niemal co trening.
✓ Lubi walczyć za pomocą ostrzy, małych noży oraz wszystkiego, co poręczne - może tym rzucić i zabić.
✓ W swoim  życiu była raptem w trzech związkach - jako nastolatka, która spierdoliła słysząc "kocham cię"; później chwilę z jakimś facetem, którego imienia nawet nie pamięta; no i obecny związek.
✓ Nie jest najgorzej, nawet lubi swojego partnera i co najważniejsze szanuje go. Wie co prawda, że nie na tym związki polegają, ale całkiem nieźle im się wspólnie żyje. Przynajmniej jeszcze nie wyznał jej miłości, a to już coś.
✓ Pali papierosy - tak okropny nałóg, ale zaczęła już jako dziecko próbując w ten sposób radzić sobie ze stresem. I tak zostało.
✓ Uwielbia siedzieć w warsztacie i dłubać we wszystkim po popadnie poza jedną rzeczą - pojazdami. Jeszcze motory to pal licho, od biedy coś naprawi, ale nie dawajcie jej samochodu.
✓ Jej samochód to czarny Jeep Grand Cherokee SRT8, którego nie zamieniłaby na nic innego.
✓ Nienawidzi musztardy, więc jak ktoś rzuci komentarz odnośnie jej hot doga z ketchupem, potrafi się nieźle wkurzyć. Zwłaszcza, że słyszała już milion razy o profanowaniu tego dania.
✓ Poza angielskim i runami nie potrafi nic więcej, słaba z niej poliglotka.</p></div></div>
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 11:04 pm

Kod:
<div class="TRWIH_rules_background"> <div class="TRWIH_rules_title">Jennifer de Villiers</div><div class="TRWIH_presentation_avatar"><img src="https://i.imgur.com/f5yYIxZ.jpg"/></div><div class="TRWIH_presentation_blockinfos"> <div>Wiek i data urodzenia:</div>34 lata - 31/10/1987<div>Boski rodzic:</div>Hel<div>Pochodzenie:</div>Johannesburg, Republika Południowej Afryki<div>Staż w obozie:</div>24 lata<div>Ranga:</div>Mieszkaniec obozu<div>Specjalizacja:</div>Wojownik </div><div class="TRWIH_presentation_featuring">Rachel Skarsten</div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Wizerunek</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Wygląd Jennifer z pewnością przyciąga uwagę, może nie wagą ani wzrostem, bo tutaj ma raczej niewyróżniające się 172cm i 62kg, jednak mimo to kiedy się ją raz zobaczy, zapewne trudno wymazać ten obraz z pamięci. Zapewne pierwsze co rzuca się w oczy to włosy, które nie tylko, że są blond, ale są prawie, że białe. Po ojcu były blond, ich prawie, że biały kolor jest osiągnięty dzięki farbowaniu rzecz jasna. Kolejnym punktem, który zwraca uwagę są jej niebieskie oczy, również po ojcu. Wielu powie, że czuje, jakby jej wzrok przeszywał ich do głębi jej duszy. Inni zapewne powiedzą, że dostrzegli w nich szaleństwo, ale to inna sprawa. Makijaż również nalezy do tych mocniejszych. Jednak to wybór garderoby zapewne bije wszystko inne na głowę. To bardzo oryginalne połączenie składające się z koszul z z długim rękawem z ozdobnym wiązaniem, bądź żabotem koronkowym czy satynowym lub też charakterystycznym cienkim krawatem modnym w XIX wieku, do tego zazwyczaj minispódniczka zazwyczaj sztywna z falbankami, buty sięgające do połowy łydki lub nawet za kolano na solidnym, mocnym obcasie i do tego płaszcz, prochowiec lub trencz oraz rękawiczki bez palców skórzane w czarnym kolorze bądź koronkowe w białym. Lubi też broszki, których ma całą kolekcję. Kolory w jakich się obraca to czerń, biel, jasny lub ciemny niebieski i przygaszony różowy. Cóż być może strojem wyróżnia się najbardziej w całym obozie, kto wie. Jednak na pewno nic z sobie z tego nie robi. Głos ma ciepły, przyjemny dla ucha, co dla niektórych w połączeniu z jej południowoafrykańskim akcentem może wydawać się seksowne.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Charakter</div><div class="TRWIH_presentation_blocktext"><p>Jaka jest Jennifer? Na pewno bardzo uparta i pewna siebie, nie lubi zmieniać zdania i ciężko ją do tego nakłonić. Choć chyba wypadałoby zacząć od tego, że mało kto probuje, bo ona po prostu nie lubi większości ludzi wokoło i nie ukrywa tego nie szczędząc ironii, cynizmu i czystej złośliwości w swoich wypowiedziach. Nie jest ufna i nie spodziewa się niczego dobrego po innych. Istnieje krótka lista ludzi, których toleruje, może nawet lubi, jednak przekonanie Jennifer do siebie to nie jest krótki ani prosty proces. Należy zacząć od tego, że musisz ją zaskoczyć, muszą was łączyć wspólne interesy, a potem musisz mieć odpowiednio dużo determinacji by znieść jej zmieniające się humory i ekstremalne zachowanie bez zmrużenia okiem przez dłuższy czas. Dopiero po takiej próbie, kiedy ją zdasz, będzie brać Twoje zdanie pod uwagę. Uważa, że wystarczająco dużo energii i siły woli wymaga od niej słuchanie rozkazów tych czy innych obozowych autorytetów. Posiada niezwykle rozwinięte zamiłowanie do przemocy, zabija bez zmrużenia okiem kogokolwiek, i tortur zarówno wykonywanie ich samemu jak i czytanie o nich. Przejawem tego może być na przykład kolekcjonowanie wycinków z oryginalnych gazet dotyczących morderstw na Wystawie Światowej w Chicago w 1893 roku. Trzeba przyznać, że fascynują ją różne aspekty XIX wieku. Z drugiej strony Jennifer jest bardzo oczytaną osobą posiadajaca rozległą wiedzę na tematy, które ją interesują jak herbata i jej uprawa, tarot, który często stawia oraz lalkarstwo. To właśnie tworzeniem przepięknych, bądź upiornych lalek zajmuje się w wolnym czasie. Nigdy też nie odmówi dobrej whisky, a kiedy wpadnie w odpowiedni nastrój potrafi wypić bardzo dużo i zaszaleć. W końcu rzadko gdzie uznaje granice i lubi chylić się ku esktremalnym rozwiązaniom, w tym też jeżeli chodzi o zabawę.</p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Post</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>Jennifer obudziła się około godziny 11 rano. Nigdy nie lubiła poranków i nie wstawała wcześnie jeżeli nie musiała. Na szczęście rzadko była zmuszona to robić. Zamiast tego wolała czytać książki do późna w nocy, nieraz do 2 czy 3 w nocy. Tak było i tym razem. Przeciągnęła się w swoim dużym, wygodny łóżku. Do drzwi zapukał Hamilton, zaufany starszy lokaj, po czym wszedł ze srebrną tacą, na której stał imbryk z ulubioną herbatą Jennifer o wdzięcznej nazwie Silver Moon, aromatyczną, jej aromat wkrótce wypełnił całą sypialnię, i drogą. Poza imbrykiem na tacy stał talerz z kanapkami z pastą rybną, oraz drugi talerz z herbatnikami ułożonymi wokół słoiczka z dżemem wiśniowym, oraz cukierniczka. Jennifer wstała i podziękowała za przyniesienie śniadania, po czym powiedziała, że nic więcej nie potrzebuje. Lokaj wyszedł, a Jennifer podeszła do okna i spojrzała na zewnątrz. Tam można było zobaczyć średnich rozmiarów ogród z drzewami wiśniowymi, pomarańczowymi, cytrynowymi oraz rododendronami, a do wejścia do domu prowadziły szerokie kamienne schody oraz żwirowy podjazd od masywnej żeliwnej bramy. Jakie to szczęście, że Anglicy przywieźli wiktoriański styl w budownictwie ze sobą. Jennifer uwielbiała budynki ratusza w dwóch południowoafrykańskich miastach - Cape Town i Durban. Przez okno zobaczyła Jamesa, ogrodnika, który potrafił zrobić prawdziwe cuda z roślinami, który właśnie trzymał w ręce węża i podlewał rośliny zanim przyjdzie popołudniowy upał. W końcu styczeń w Republice Południowej Afryki to była pełnia lata. Pomachała mu przez okno, witając się z całością stałego personelu posiadłości. Była jeszcze Elizabeth, która upiekła te pyszne herbatniczki, jednak ona nie mieszkała tu na stałe a przychodziła co rano.  Usiadła przy stoliku, na którym stała taca  oraz znajdowała się na nim książka o roślinach trujących i wywołujących halucynacje. Dzień zaczynał się bardzo przyjemnie. Usiadła przy stoliku, nalała sobie herbaty i posłodziła sobie tyle, że normalnego człowieka chyba na pewno bolałyby zęby. Zjadła dwie kromki chleba by potem przystąpić do herbatników, które posmarowała dżemem. Tak, zdecydowanie lubiła słodycze. Sięgnęła po książkę, którą otworzyła i wypadła z niej karta tarota. Wieża. Na jaw wyjdą kłamstwa i sekrety, będzie miała miejsce nieprzewidziana zmiana oraz destrukcja. Jennifer uśmiechnęła się na tą myśl. Zdecydowanie będzie to miało miejsce później, na razie oddała się lekturze na dobre dwie godziny. Po wszystkim spojrzała na zegarek i uznała, że najwyższy czas udać się na dół, tam czekały ją kolejne tego dnia atrakcje. Ubrała się więc w satynową koszulę z żabotem, błękitny płaszcz, minispódniczke i solidne, niebieskie kozaki, wzięła swoją ulubioną zabawkę z szuflady jaką był jej nóż sprężynowy, z którym była nierozłączna i skierowała się do piwnicy.
A cóż czekało na nią w piwnicy? Całkiem spore trzy pomieszczenia, w którym znajdowały się kolejno: pracownia lalkarska, w których powstawały prawdziwe dzieła sztuki, winiarnia, w którym leżakowały dobre roczniki wina, oraz miejsce, do którego udawała się teraz - tam również stało pełno lalek, bardziej upiornych, niektóre nawet wisiały powieszone za szyję z sufitu, jednak najważniejszy był stół, do którego był przywiązany mężczyzna. Ktoś, kto podpadł Jennifer. Obok stołu stał metalowy wózek, na którym wyłożone były różne narzędzia. W rogu stała pozytywka i to do niej pierwszej podeszła Jennifer, w końcu tortury przy muzyce to było przyjemne doświadczenie, przynajmniej dla torturującego. Podeszła potem do stołu, a z wózka wzięła kombinerki. Zaczęła dosyć standardowo od wyrywania paznokcia za paznokciem. Krzyki mężczyzny stanowiły doskonały akompaniament do muzyki. Kontynuowała rozcinając jego brzuch i używając nieco siły dla większego rozwarcia żeber. Oczywiście nie śpieszyła się, robiła to powoli. Nagle zrobiło się dużo więcej miejsca, w sam raz by móc gołymi rękami wyciągać, lub wyrywać organy, jeden za drugim. Oczywiście zaczęła od tych mniej witalnych, a gdzieś w międzyczasie podciągnęła jego głowę wyżej, tak by mógł do końca obserwować jej poczynania.  Lubiła to uczucie gęstej czerwonej cieczy na swoich rękach. A kiedy znudziła się jej ta zabawa sięgnęła po swój nóż i po prostu poderżnęła mężczyźnie gardło. Na koniec wsadziła jedną ze swoich lalek do brzucha mężczyzny, po czym zadzwoniła do Hamiltona, który przyniósł jej tacę ze śniadaniem na dół, by ona mogła delektować się śniadaniem patrząc na swoje dzieło. Musi powiedzieć Hamiltonowi co by chciała na obiad i by koniecznie zamówił donaty, te różowe z posypką.
Jennifer otworzyła oczy w dużo mniej luksusowym otoczeniu i zimniejszym klimacie. Jakie szkoda, że takie piękne dni tylko jej się śnią, zresztą nie pierwszy raz. Zwlokła się z obozowego łóżka i przystąpiła do zrobienia sobie samej herbaty, wracając do szarej rzeczywistości. Uśmiechnęła się do lalek jakie stały na jej regale, oraz do jednej powieszonej za szyję do sufitu. Kiedy herbata byłą gotowa użyła swojego cennego zestawu do herbaty i ułożyła ciasteczka na talerzyku, nakręciła swoją pozytywkę, po czym przysiadła do stołu. Niedokończona książka z wczoraj leżała w rogu. Kiedy Jennifer po nią sięgnęła z wewnątrz wypadła karta tarota. Wieża. Destrukcja. Nieprzewidziana zmiana. Może jednak ten dzień będzie można zaliczyć do udanych?  </p></div><div class="TRWIH_rules_sectiontitle">Ciekawostki</div><div class="TRWIH_presentation_freeform"><p>- Jest wielkim smakoszem herbaty, którą pije bardzo słodką, i zawsze je do niej herbatniki. Zestawy do herbaty to dla niej wielka wartość i raczej marny koniec Cię czeka jeśli jakąś uszkodzisz,
- Jest też smakoszem dobrej whisky, której potrafi wypić całkiem dużo. Lubi również drinki jak Long Island Iced Tea, które sama sobie schładza.
- Mówi po angielsku i afrikaans,
- Często zresztą wrzuca słówka z afrikaans kiedy mówi po angielsku, jej ulubionym jest 'wonderlik - cudownie' 'fantasties - bajkowo', 'vervelig - nudno' 'graag' - 'chętnie' i wszystkie zwroty z nim związane. No i chyba już wszyscy w obozie wiedzą co znaczy " 'n koppie tee'.
- Jej ulubione kolory to czarny, biały, błękitny i różowy,
- Nie rozstaje się ze swoim nożem sprężynowym,
- Czyta dużo książek,
- Niektórzy mówią, z całą pewnością, że gdyby nie była półbogiem, to na pewno zostałaby seryjnym mordercą,
- Jest wielką pasjonatką czasów wiktoriańskich, szczególnie architektury,
- Miewa zmiany nastrojów, czasem zachowuje się jak dziecko, co zupełnie nie pasuje do sytuacji.
- Niemniej każde powierzone jej zadanie wykonuje od a do z, z fanatyczną starannością, mimo swoich problemów ze słuchaniem autorytetów jako takich - po prostu nie lubi jak ktoś nią zarządza, jednak jak już się za coś weźmie to zawsze doprowadza to do końca.
- Jednym z jej hobby jest lalkarstwo, w wolnym czasie zajmuje się tworzeniem lalek z bardzo dobrymi rezultatami.</p></div></div>


Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Sob Lip 31, 2021 6:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Admin
avatar
Re: KP Pon Lip 26, 2021 11:07 pm

Luke Donatello King
Wiek i data urodzenia:
32 lata - 26/10/1989 
Boski rodzic:
Baldur
Pochodzenie:
Bairnsdale, Australia
Staż w obozie:
22 lata
Ranga:
Mieszkaniec Obozu
Specjalizacja:
Wojownik/Medyk - wpisz tutaj
Alexander Skarsgard
Wizerunek

Luke zdecydowanie wyglądem pasuje do słowa pół-bóg. Przy wzroście 190 cm oraz wadze blisko stu kilogramów zasługuje na miano syna Baldura. Szerokie barki oraz atletyczna budowa ciała nie są nowością wśród herosów, aczkolwiek ten facet wynosi to na zupełnie nowy poziom. Pokrewieństwo ze swoim ojcem potwierdza schludnie przystrzyżonymi blond włosami oraz jasnymi, błękitnymi oczyma. Wśród znaków szczególnych znajdzie się kilka blizn, lecz jak na jego staż w obozie oraz renomę jest ich niezwykle mało. Na całej długości prawej ręki ciągnie się tribal tatuaż obrazujący nordyckie legendy. Na lewym nadgarstku natomiast nosi złota bransoletę. Lubuje się w luźnych, wzorzystych koszulach, lnianych spodniach oraz innej odzieży pasującej do ciepłego klimatu.

Charakter

Luke jest tym promieniem słońca w pochmurny dzień, którego wszyscy potrzebują. Niepoprawny optymista zdający się niczym nie przejmować. Żadna trwoga mu nie straszna, a zmartwienia zdają się dla niego nie istnieć. Zawsze z uśmiechem pomaga każdemu napotkanemu stworzeniu. Czy to heros, czy szop pracz buszujący przy jego śmietniku. Określając go dwoma słowami - Positivum Forte. To nie czyni z niego oczywiście człowieka idealnego. Ma skłonności do agresji, gdy ktoś już wyczerpie jego cierpliwość. Jest również dość mało empatyczny. Potrafi bez mrugnięcia okiem zabić kilka osób bądź potworów, jeśli uzna je za złe według własnego kodeksu. Nie przywiązuje zbyt dużej wagi do reguł, wierzy, że są po to żeby je naginać, a czasami łamać. Ma również problem z kobietami. Mianowicie kocha wszystkie i bardzo trudno byłoby mu się ustatkować.

Post

Ten wieczór miał być celebracją. Po ostatniej kłótni z Mią miał zamiar odpuścić sobie tę imprezę. Pojawiłby się tam tylko po to by poderwać kilka herosek, które mają wystarczając rozsądku by mu odmówić. To mógł robić każdego innego dnia. Przynajmniej nie musiałby się wciskać w garnitur, który tak cholernie krępował mu ruchy i sprawiał, że nie mógł wziąć pełnego wdechu bo kilka guzików wyskoczyłoby mu z koszuli. Mimo wszystko nie miał zamiaru się wycofać. Samą swoją obecnością odstraszy znaczne grono adoratorów, a Ci, którzy zostaną szybko się wycofają gdy zamieni z nimi dwa słowa. Głównie z tego powodu pojawił się w namiocie odstawiony jak stróż w boże ciało. Krawat niemiłosiernie uciskał mu grdykę, co jasno i wielokrotnie zaznaczał wciskając za niego palec i lekko poluzowując. Przyglądał się wszystkiemu z okolic sceny. Jak można było przewidzieć, jego siostra wyglądała jak zawsze zjawiskowo. Dopóki znajdowała się na parkiecie nie spuszczał z niej wzroku. W końcu, gdy jakiś półgłówek zdobył się na odwagę by poprosić ją do tańca, Luke interweniował samemu robiąc to samo zanim ktoś inny miałby chociażby tę sposobność. Podczas przemówienia stał obok Mii jak anioł stróż, tylko o wiele przystojniejszy.
Wybuch był cholernie niespodziewany. Na tyle, że Luke zadziałał czystym refleksem oraz zmysłem przetrwania, ale nie swojego, tylko swojej siostry. Rzucił się z nią na ziemię zakrywając własnym ciałem. Siła eksplozji oraz towarzyszący jej huk sprawiły, że wszystkie zmysły skupiły się tylko na poparzeniach, których właśnie doświadczały jego plecy oraz wielu rozcięciach od odłamków sceny. O siniakach nawet nie ma co wspominać, bo te pojawiły się na całym jego ciele. Potrzebował chwili by się ogarnąć, w której nadal dociskał dziewczynę do parkietu. W końcu podniósł się na czworaka podpierając dłońmi przy jej głowie. Wyglądało na to, że nie odniosła żadnych większych obrażeń, ale straciła przytomność. Dar jego ojca już zaczynał goić jego rany, aczkolwiek nie było mowy o tym by dźwignął ją na plecy i zabrał jak najdalej od obozu. W tym momencie w dupie miał portale otwierające się w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stała cena czy dogorywania innych herosów. Dla niego liczyło się bezpieczeństwo tylko jednej osoby. Pomimo przeraźliwego bólu adrenalina robiła swoje. Udało mu się zaciągnąć dziewczynę za przewróconymi stolikami do jednej ze ścian. Przecięcie materiału nie było problemem. Po drugiej stronie również panował chaos. Stało się to, co nigdy prawa stać się nie miało. Zostali zaatakowani. Tyle wart byłe zapewnienia tych wszystkich bóstw, że będą tutaj bezpieczni.
Jego dar pracował już na tyle sprawnie by pozwolić mu na wzięcie siostry na ręce i lekki trucht. Nie odbiegł jednak dalej niż kilkadziesiąt metrów, jak coś ostrego musnęło jego prawą nogę na tyle głęboko, że stracił równowagę i runął na jedno kolano wypuszczając z rąk dziewczynę. Fortuna bądź boska łaska jednak dziś się do niego uśmiechnęła. Leżała teraz pod nogami jego przyjaciela.
- Zabierz ją stąd Rudeford. No już, spierdalaj stąd! - warknął oglądając się za siebie oraz majaczące tam cienie trzech sylwetek na tle płonącego namiotu.
Dwa z nich nagle ruszyły w ich stronę dzierżąc w dłoniach ostre narzędzia. Ich błędem była próba przekroczenia defensywy, którą prezentowało ciało syna Baldura. Pewnie spodziewali się, że po tym wszystkim Luke nie będzie się w stanie zbytnio ruszać. Nic bardziej mylnego. W jego dłoniach pojawił się ogromny topór podarowany mu przez ojca. Jednym ruchem odrąbał głowę przeciwnikowi po swojej prawej, drugiemu po prostu wbił ostrze w czaszkę. Ostrze zdawało się rozbłysnąć błękitnym blaskiem kosztując krwi. Luke wyprostował się stając na równych nogach. Wyciągnął ostrze z łba jakiegoś, niegdyś, herosa, zamachnął się strzepując z niego krew by w końcu odwrócić się do trzeciej postaci idącej w jego stronę z dwoma kamami. Rozpoznał w niej swojego przyjaciela, który miał zginąć na misji jakieś dwa lata temu.
- I to jest właśnie Nieśmiertelny Luke. Mówiłem im, że eksplozja cię nie powali, ale niee... Przecież nikt w promieniu iluś tam metrów tego nie przeżyje. Nie docenili cię. - wyszczerzył się obrzydliwie - Twoja kochana siostrzyczka chyba też, przeżyła, co? To z nią uciekł tamten frajer? Nie ważne. Ktoś ich złapie. - machnął ręką od niechcenia a zza pniów pobliskich drzew wyłoniło się kilka ciemnych postaci.
- Widzisz, ja nie mam zamiaru popełniać tego samego błędu. Chyba nie myślałeś, że to jakaś saga w której stoczymy epicki pojedynek sam na sam? - zarechotał w obliczu nienamiętnej twarzy syna Baldura.
- Powinieneś być mądrzejszy. Zaatakować obóz, albo mnie to jedna sprawa, ale prawie wysadzić Mię? Zjebaliście. - odezwał się w końcu Luke z przerażającym chłodem oraz spokojem w głosie kontrastującym z tym wykrzywionym uśmiechem.
Nie czekał na ich atak. Sam przystąpił do ofensywy ciskając swój topór w klatkę piersiową najbliższego cienia posyłając go na ziemię. W tym czasie kolejna sylwetka zarzuciła mu łańcuch na rękę usiłując nie dopuścić do zebrania swojego oręża. Szarpnął ręką przyciągając mężczyznę do siebie, po czym złapał go za szyję, nogę i potraktował kręgosłup kolanem. Po okropnym gruchnięciu odrzucił zwłoki jak szmacianą lalkę. Wszystko wykonane z precyzyjną, cichą furią. Kolejni byli mądrzejsi, atakowali dwójkami. Ich ostrza mieniły się w świetle księżyca na przemian z rozlewaną przez obie strony krwią. Gdy złapał przedramiona przeciwnika i potraktował go z głowy, drugi zdołał ciąć go po regenerujących się plecach. Nabił jednego, na drugiego, ale pojawili się kolejni. Blokując ostrze swojego topora w ciele kobiety, przypłacił to rozcięciem na brzuchu. Za każdym razem regeneracja była coraz słabsza. Zdołał zgładzić kilku członków NoGods zanim jego dawny przyjaciel postanowił sam wkroczyć do akcji.
Posłał w stronę Luke'a kilka kul ciemnej energii. Przed dwoma zdążył się obronić, ale reszta boleśnie uderzyła w jego ciało. Zaprzestał używania swojego daru do regeneracji wystawiając się na ataki. Po kilku takich seriach w końcu padł na kolana mogąc tylko przyglądać się nadciągającej zagładzie.
- Patrzcie no... Nieśmiertelny Luke jednak nie jest taki nieśmiertelny... - Alvarez pysznił się swoim zwycięstwem podchodząc bliżej.
Bijący od niego chłód był już odczuwalny. Przez pół przymknięte powieki mógł tylko obserwować, jak okrążają go niczym hieny. Dla niego nie było już odwrotu, ale może przynajmniej Rudefordowi udało się zabrać stąd Mię. Jego misja została wykonana.
- Nie masz już nic do dodania? Na misjach zawsze byłeś taki wygadany. Taki idealny, taki niezwyciężony! Cóż... Pokonałeś kilku, tego nie mogę nie powiedzieć... - rozejrzał się po kilkunastu leżących w okolicy trupach - Ale klęczysz teraz pokonany, a wiesz, co zrobię jak już z tobą skończę..? - nachylił się do jego ucha by upewnić, się, że dobrze go usłyszy - Przyprowadzę Mię tutaj i zerżnę nad twoim trupem. Zawsze mi się podobała, tylko ty stałeś na przeszkodzie. Będzie mogła wykrzykiwać twoje imię. - uśmiechnął się paskudnie odchylając swoją głowę.
Jakież było jego zdziwienie, gdy dłoń Luke'a wystrzeliła i zacisnęła się na jego szyi, a on sam dźwignął się z kolan emanując coraz mocniejszym światłem. Cała jego sylwetka zaczynała świecić, a oczy wypełniły się nienaturalnym, błękitnym blaskiem.
- Znów popełniasz ten sam błąd. Herosi są bardzo emocjonalni. Powinieneś był bardziej uważać na lekcjach, wiesz, co odbija księżyc? - Luke uśmiechnął się złowieszczo odwracając twarz w stronę pełni.
- O kurwa...
Tylko tyle zdążył powiedzieć zanim noc stała się dniem rozświetlona błękitną supernovą. Wszystko w promieniu piętnastu metrów zostało doszczętnie spopielone. Wszystkie ciała, ludzie, a nawet przedmioty. Po środku tego wszystkiego pozostał Luke, wykończony, pobłyskujący jeszcze resztkami niespożytkowanej do końca energii majaczącej w tatuaży na jego prawej ręce. Stracił przytomność w przeciągu kilku sekund.
Gdy obudził się kilka dni później w szpitalu nie było nikogo, kto mógłby stanąć mu na drodze przed zobaczeniem siostry. Musiał zobaczyć na własne oczy, że przeżyła te masakrę i zwisało mu to, że przeszedł cały obóz z gołą dupą, okryty tylko szpitalnym wdziankiem. Dopiero po opierdzielu od Mii udał się z powrotem by przeleżakować obserwację. Na misje wrócił z nowym ferworem, zwłaszcza jeśli ktoś mu powiedział, że może to doprowadzić do zgładzenia syna Tartaru. Zrobi wszystko by jego siostra znów nie stała w obliczu niebezpieczeństwa.

Ciekawostki

- W przeciwieństwie do większości herosów jego dzieciństwo nie było aż tak tragiczne. Miał całkiem kochająca rodzinę, która rozpadła się wraz ze śmiercią jego siostry w bardzo młodym wieku. Dwa lata przed tym jak wysłano go do obozu.
- Za młodego chłopaka był raczej chuliganem. Przynajmniej do czasu aż nie pojawiła się jego przybrana siostra Mia. Był to punkt zwrotny w jego życiu, w którym wyporządniał, zajął się wszystkimi lekcjami na poważnie i zaczął roztaczać wokół siebie promienną aurę.
- Niepoprawny kobieciarz, ale która by nie uległa temu uśmiechowi?
- Boskim prezentem od ojca była złota bransoleta zmieniająca się w wielki topór.
- Sekretnie zawsze marzył by mieć szopa pracza, uważa je ze cholernie urocze zwierzątka.
- Ma uczulenie na truskawki, ale nikomu tego nie zdradza.
- Jego miłość do zwierząt jest tak silna, że ulubionym mięsem stała się wołowina.
- Zawsze zdaje się coś przegryzać. Ciężko go spotkać bez jakiejś przekąski.
- Zdecydowanie nie należy do rannych ptaszków. Zdaje się wychodzić z mieszkania dopiero gdy słońce jest w zenicie.
- Zaborczo chroni swoją młodszą siostrę, niezależnie od tego, czy to minotaur, demon, czy jakiś napalony gówniarz.
- Tak, jego matka bardzo lubiła żółwie ninja, od których dostał swoje drugie imię, które zdradził tylko Mii oraz Alaude
- Jego moc objawia się chłodnym, błękitnym światłem w przeciwieństwie do tego ciepłego, słonecznego.

Sponsored content
Re: KP

KP
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Witamy :: Organizacja-
Skocz do: